Kanion Antylopy za każdym razem przyprawiał mnie o dreszcze. Powykręcane formy skalne i soczysty pomarańcz, który zalewał wszystkie zdjęcia. Na planie zakreślałam antylopę w serca, podkreślałam grubą kreską i dygotałam na samą myśl, że wkrótce zobaczę to wszystko sama…
… a jednak oczekiwania trzasnęły z hukiem o rzeczywistość. Pół roku później nieśmiało twierdzę, że Kanion Antylopy był jednym z największych rozczarowań naszego tripa. Wait, what?
Ale od początku.
Z Arizoną zawsze kojarzyły mi się dwie rzeczy – Wielki Kanion i Kanion Antylopy. Cuda świata, prawda? Grand Canyon jest jednym z najsłynniejszych parków narodowych USA, wielkie wgłębienie w ziemi, starannie wyrzeźbione przez rzekę Kolorado. Na wschodzie, na terenie rezerwatu Navajo leży tajemnicza Antylopa – od wielu lat najchętniej odwiedzany i fotografowany park plemienny USA.
- Praktyczne. Karta America the Beautiful pozwala na wstęp do wszystkich parków narodowych Stanów Zjednoczonych. Kanion Antylopy jest parkiem plemiennym Navajo, w związku z czym jego zwiedzanie wiąże się z dodatkową opłatą.
Należy wiedzieć, że Antylopy są właściwie dwie – górna i dolna. Górna jest większa, droższa i zdecydowanie bardziej oblegana. Decydując się na opcję nr 1, należy z dużym wyprzedzeniem rezerwować sobie miejsce. Z racji tego, że ograniczał nasz budżet i czas rezerwacji, postawiliśmy na mniejszy kanion. Chodzą słuchy, że oba miejsca są porównywalne, więc… po co przepłacać?
Dwa. Żadnego z kanionów nie można zwiedzać na własną rękę. Musisz wykupić przewodnika i dołączyć do wycieczki. Ponoć jest to związane z zagrożeniem wystąpienia zjawiska powodzi błyskawicznej. W przypadku nagłej ulewy kanion bardzo szybko napełnia się wodą, co w przeszłości było przyczyną śmierci jedenastu turystów.
- Wstęp do Lower Antelope Canyon (2017): $25 + $8 Navajo permit

Ten dzień zaczął się po prostu źle.
W drodze do Antylopy nieoczekiwanie wjechaliśmy w inną strefę czasową. Zegarki przeskoczyły do przodu, a godzina zapasu, którą zakładałam nagle gdzieś wyparowała. Według instrukcji, na zaplanowaną wycieczkę należy się zgłosić z pół godzinnym wyprzedzeniem, czyli… przejedziemy kawał drogi i odbijemy się od drzwi?
Geri docisnął gazu.
Do tej pory wciąż nie wiem, jak to się stało. Gdy dojechaliśmy na miejsce, zegarek grzecznie odskoczył do tyłu.
Wciąż była 10 i wciąż mieliśmy godzinę to go.
Drugi raz zamarłam w kolejce do kasy. W całym tym ferworze zapomniałam potwierdzić rezerwację! (Słowem wyjaśnienia, rezerwacja jest free, ale należy ją potwierdzić do 24h przed planowanym wejściem.) Szczęśliwie, pani machnęła ręką i wpisała nas na listę. Za pół godziny widzimy się przed głównym wejściem ;)
Kanion Antylopy był taki, jaki sobie wymarzyłam. Wysoki, poskręcany, miejscami cieśniawy, pofalowany.
To prawda, Kanion Antylopy jest piękny, ale …
Wiecie, że tuż przed zejściem przewodnik dokładnie tłumaczy, jak zmienić ustawienia w aparacie, żeby wyszły naprawdę piękne zdjęcia? Ekspozycja do góry, iso do góry, balans na cienie itd. (sic!)
Wiecie, że po odczekaniu swojego wewnątrz budynku, ustawiasz się w następnej 40-minutowej kolejce do zejścia w głąb ziemi?
Wiecie, że całe zwiedzanie polega na przeciskaniu się z miejsca na miejsce, które właśnie opuściła poprzednia grupa? Nie daj boże, ktoś zechce zrobić zdjęcie i zablokuje całe przejście. A wkoło wyciągnięte ręce i wystawione aparaty. Zdjęcie za zdjęciem.
Wiecie, że płacicie za przewodnika, który nie mówi NIC, tylko bacznie pilnuje, żebyś przypadkiem nie zrobił sobie krzywdy przy selfie na schodach?
…
Kanion Antylopy jest piękny, ale mam słodko – gorzką refleksję, że jest to jedno z nielicznych miejsc w Stanach, które ładniej wygląda na zdjęciach niż w rzeczywistości.
Cała wycieczka trwała ok. 2 godziny. W czasie tych dwóch godzin czekania i przeciskania się przez szczelinę kanionu (+opłaty za przewodnika), nie dowiedziałam się NIC.
Fajnie tam być, zobaczyć na własne oczy, ale… waham się, czy warto wydać te $25. Internety mówią, że 2018 jest dwa razy droższy ($40 za lower antelope canyon?), więc na tym etapie ocenę zostawiam w waszych rękach.
Na dobicie skręciliśmy w lewo i kilkanaście minut później zaparkowaliśmy pod Horseshoe Bend.
Co to jest? Horsheshoe Bend to zakole kanionu Glen (swoista podkowa), otoczone przez rzekę Colorado. Słynny meander, który każdego roku przyciąga tysiące / miliony turystów. Ponoć największe tłumy zjeżdżają się tu na zachód słońca. My, strategicznie, wysiedliśmy z auta koło 14. Nic z tego. Raz, uderzyła nas fala gorąca. Dwa, fala ludzi, która zmierzała do obranego punktu.
Wszystko pięknie, wszystko ładnie (ale zakole!), tylko te tłumy turystów…
…. i każda osoba, która poluje na idealne zdjęcie nad przepaścią.
Krótko mówiąc, nie polecam (tak jak my) wybierać się tam w niedzielę!
2018 przyniesie dodatkowe zabezpieczenia i rurki. Horseshoe Bend już nigdy nie będzie taki sam.
* * *
Mam cichą nadzieję, że nie zniechęciłam was do odwiedzenia Antelope Canyon.
To piękne i niesamowite miejsce, tylko organizacyjnie leży i kwiczy. Co myślicie?
Trzymajcie się ciepło, M.